piątek, 10 grudnia 2010

Żarłacz


Moja Olka (1 rok 2 tygodnie) ma nastepujące pory jedzenia:

7:30/8:00 - kaszka bobovity z 4-5 łyżek (konsystencja dość gęsta)
11:30/12:00 - butelka bebilonu ( 270ml wody, 8 miarek mleka + 5 miarek kleiku ryżowego)
15:00 - Obiad, zazwyczaj zupka jarzynowa, rosołek, nie pogardzi naleśnikiem z powidłami śliwkowymi, często też makaron z warzywami i kurczakiem z serem żółtym, schabowy, filet z kurczaka, ziemniaczki i warzywa na parze, albo utarta marchew, buraczki ale tylko z chrzanem. Generalnie jada jeden posiłek.
17:00 - deser czyli herbatniki,ciasteczka, pudding, budyń, kisiel lub jogurcik, całe jabłuszko, melon, cała gruszka, jak były sliwki to kilka sztuk (jedno do wyboru).
19:00 - butelka (300ml wody, 9 miarek mleka + 6 miarek kleiku ryżowego)

Olka w nocy sie nie budzi na szczęście. W między czasie lubi czasami podjeść nam nasz obiad ok. godziny 18tej. Wychodzi chyba z założenia że od mamy z talerza i taty smakuje lepiej! :)

Czasami zastanawiam się czy nie przekarmiam Olki, ale jak jest głodna to łazi za mną jak cień i woła "mama am am" :)

piątek, 26 listopada 2010

Ola kończy 1 ROK

Oleńka kończy 1 rok swojego życia "na wygnaniu" i troszkę mi żal, że nie będzie dziadków z nami w tym szczególnym dla niej i dla nas dniu. Myślę, że następne urodziny na pewno spędzimy razem. Niestety Olesia zamiast imprezować, ma gile do pasa i potworny ból dziąseł - idą przedostatnie zęby (ku naszemu zadowoleniu). Jak tylko otworzy oczyska czeka na nią tort z bitej śmietany i truskawek. Ola niedawno sprawiła nam ogromną niespodziankę robiąc swoje pierwsze samodzielne kroczki. Co prawda najchętniej porusza się jeszcze na kolanach, ale mamy nadzieję, że niedługo będzie już sama śmigała.








Pogoda w Holandii powiedzmy, że nas rozpieszcza. Jest tylko mróz, nad ranem około -3, w dzień pewnie będzie około 0. Nie możemy się przyzwyczaić, że jest zima, a śniegu nie ma i nic go nawet nie zapowiada. Już się nie mogę doczekać chwili kiedy Olka zobaczy śnieg:) Pewnie się położy na ziemi i będzie go jadła (bo ona je wszystko). No i jej pierwsza podróż sankami! Tutaj wszyscy śmigają na rowerach, nawet w taki sakramencki mróz. Szczytem jest jednak, że wożą na tych swoich magicznych bicyklach dzieciaki bez szalików, czapek i rękawiczek. 

czwartek, 25 listopada 2010

Holandio witaj!

Do Holandii ruszyłyśmy bladym świtem 21.11.2010. Zapakowałam auto po sam dach, wsadziłam Dzidzillę w fotelik i pognałam do Jaworzna. Dlaczego właśnie do Jaworzna? Bo niestety Łukasz nie mógł po nas przyjechać. Dlatego poprosił Amadeusza - swojego brata, aby ten nas zawiózł na miejsce. O dziwo podróż nie okazała się mordęgą. Olka cała drogę była dzielna i nie płakała. Obłożyłam ja zabawkami, a w czasie postoju brałam za kierownicę i miała ubaw po pachy :) Nie chwaląc, moje dziecko jest Super! Jak tylko zaczynała płakać zaczynałam śpiewać "Elmo song" czym pewnie męczyłam Amadeusza, no ale daliśmy radę:D Swoją drogą nie ufajcie nawigacjom. Przez "Hołka" wjechalibyśmy do kanału tak nas wyprowadził! Na szczęście zatrzymałam samochód w porę. W końcu dotarliśmy do bardzo klimatycznego skąpanego w drobnych światełkach miasteczka - Brielle.  Mieszkamy na starym mieście, to tak jakby mieszkać na Floriańskiej w Krakowie:) Mam piękny widok tj. na kamienice. Okna duże z czego Olka się cieszy, bo wszystkim przechodniom robi "papa". Aklimatyzujemy się szybciutko, rozpoznanie sklepów zrobiłyśmy dzisiaj. Po kilkuletniej przerwie w mówieniu po angielsku, zaczynam przełamywać barierę:) Zimy póki co brak, a i słońce jest :) Później się ściemnia aniżeli w Polsce, dlatego Olka dłużej dokazuje. Chyba też jeszcze odsypia podróż, bo wczoraj jej "drzemka" trwała 3 godziny. Nie mamy tv satelitarnej, ale kupiłam jej w pobliskim sklepie Ulicę Sezamkową w wersji holenderskiej i jest przeszczęśliwa:) Generalnie Olka przechodzi fascynację Ulicą Sezamkową!



sobota, 30 października 2010

Pomponowy Halloween

Ola dostała zaproszenie od mojej serdecznej koleżanki i jednocześnie właścicielki Klubu Malucha Pompon na bal Halloween. Bawiła się znakomicie. No i ku jej uciesze było dużo dzieci:D




Nie chwaląc się Olka ma juz prawie pełne uzębienie :) Teraz jesteśmy na etapie kłów... cierpi bardzo, katar, ból głowy. Musimy to przetrwać. Aż mnie serce boli jak widze jak się męczy. Na szczęście czopki dają radę, ale podaję je tylko na noc.

środa, 27 października 2010

Październikowa słota

Łukasz ma tydzień urlopu i zaraz do nas przyleciał. Niestety musimy jeszcze trochę poczekać na samodzielne mieszkanie w Holandii. Zawiezie nas Amadeusz - brat Łukasza. Niemniej jednak wykorzystujemy każdą chwilę i idziemy na wspólny spacer po Kazimierzu i Podgórzu.


czwartek, 30 września 2010

Październik

Już wiemy, że Łukasz przyjedzie po nas pod koniec listopada i zabierze nas ze sobą.


Ola ma już 80cm i waży 10kg, a stan uzębienia to sztuk 8! (a kolejne w drodze). 
Broi, a jeśli w domu jest cicho to oznacza jedno - dziecko jest w piaskownicy, czyli grzebie łapą w kwiatkach. Uwielbia rosół, gulasz i galaretkę, no i kompot wiśniowy:) Parówki cielęce wcina z szybkościa odrzutowca. Uzależniona od makaronu (po mamusi). 



Umiejętności Oli:
- samodzielnie stoi, 
- po mieszkaniu chodzi z "pchaczem", 
- mówi: daj, mama, tata, baba, dydy (smoczek) i generalnie ma nawijkę... (to chyba też po mamusi). 
- potrafi pokazać robaczka, rybke, królewnę i koniki, żabkę, motylka. 
Włosy powoli ciemnieją, zaczynają się kręcić (to też po mnie:) ), ale podobna jest do tatusia:) Ma fioła na punkcie piosenki "titou", "pluszowy mis" i "kotek klopotek" :) Nic nie jest ważniejsze niż "Miś w wielkim niebieskim domu" :)



sobota, 18 września 2010

Ślub mamy i taty

Łukasz w końcu przyleciał i Ola jest przeszczęśliwa, pomimo, że to tylko weekend. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Rodzice Oli mogą iść do ołtarza:)




Oleczka była grzeczna przez cały dzień, radosna i jak anioł, ale Ona taka po prostu jest. W kościele też nas nie zawiodła. Siedziała dumnie u dziadka Grzesia na kolanach. Na przyjęciu weselnym miała swój fotelik do karmienia i nawet dostała swój "rosół". Obsługa bardzo dbała o jej komfort. Pod koniec przyjęcia powyrywała tacie z butonierki wszystkie płatki z białej gerbery :)

Umiejętności Oli:
- samodzielnie chodzi przy meblach
- awanturuje się jak jej się coś nie podoba
Uwielbia słuchać "kotka kłopotka", "pluszowego misia"

piątek, 10 września 2010

Tęsknoty i tęsknotki


Pomijam brzydką pogodę w Krakowie, to jeszcze tata Oli wyjechał na kontrakt na rok i jesteśmy z nią same. Mała strasznie tęskni za tatuńciem i daje w kość od 2 dni. Na szczęście Łukasz przylatuje na nasz ślub, a potem zrobimy wszystko, żeby w połowie października najpóźniej znaleźć się razem. Organizuję czas małej tak, żeby nie miała czasu narzekać i marudzić. 



Umiejętności Oli:
- potrafi stać 
- potrafi zdjąć z klamki kapelusz jak nikt nie patrzy
- bardzo szybko raczkuje jak króliczek Duracell. 

Czekamy na przyjazd taty. 

wtorek, 31 sierpnia 2010

Sierpień miesiącem zmian

W sierpniu działo się wiele, bo po pierwsze tata Oli zmienił pracę i juz teraz wiemy, że będziemy musiały wyemigrować z nim do Holandii na jakiś czas, bo tam wysyła go nowy pracodawca. Z tym wiąże się też "po drugie", ponieważ w związku z wyjazdem postanowiliśmy kupić sobie przedwczesny prezent ślubny. Ruszyliśmy również sprawy formalne związane z naszym ślubem, bo do 18-tego września już niedaleko :) I znowu Olka jest szczęściarą, bo nie dość że obskoczyła w tym roku ślub swoich dziadków, to jeszcze będzie miała okazję być na ślubie swoich rodziców :)

Po pobycie Oli w szpitalu mamy problem z jej spaniem. Budzi się o 1-szej w nocy z krzykiem, więc wsadzamy jej smoka do dzioba. Na krótką metę taka metoda wystarczała, ale teraz to i smok nie pomaga. W dalszym ciągu są upały więc podawaliśmy jej herbatkę, jednak "nie robiła". Zamieniliśmy herbatę na mleko i podziałało. Ale i to trwało chwilę. Dzidzilla i tak budzi się o 2-giej ale bez płaczu (na szczęście). W szpitalu miała podawany antybiotyk o północy i te całe nocne pobudki są spowodowane właśnie tym. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko wróci do normy, bo dawno zapomniałam jak to jest wstawać w nocy do dziecka. Olka przesypia nam całą noc w zasadzie od 4tego miesiąca. Może to jakiś skok rozwojowy? Muszę poszperać w literaturze...

piątek, 27 sierpnia 2010

Sesja rodzinna

Czas tak szybko leci, że przyszedł nam do głowy pomysł na sesje rodzinną. Poprosiliśmy kolegę żeby pstryknął nam kilka fotek i pomimo straszliwego upału zdjęcia wyszły rewelacyjne:D








środa, 25 sierpnia 2010

Proste zabawki są najfajniejsze



Olka najchętniej bawi się spinaczami do bielizny :) Wrzuca je i wyjmuje z blaszanego pudełka. Lubi też zwykłą foliówkę wytarmosić na prawo i lewo, ale to tylko pod naszym okiem, bo ostatnio wpadła na to, że można ten worek sobie na głowę wsadzić. Często też jej dmuchamy woreczek śniadaniowy i zawiązujemy. Do małego słoiczka wrzuciłam kolorowe guziki. Brzdękanie i stukanie bardzo ją bawi.




wtorek, 27 lipca 2010

Szpitalny epizod

24 lipca Ola zaczęła dziwnie skrzypieć, nic nie chce jeść. Po konsultacji z naszą Panią Celinką nie czekamy tylko pędzimy do Szpitala w Prokocimiu. Pani doktor na izbie przyjęć potraktowała nas baardzo oschle i powiedziała, że wydziwiamy, bo dziecku nic nie jest. Matka wie lepiej! Skierowano nas do lekarza i kazano czekać. Ola była bardzo grzeczna. Przyszła nasza kolej. Lekarka osłuchała Olę i zajrzała do gardełka. Okazało się, że najprawdopodobniej to początki zapalenia krtani. Zareagowaliśmy w porę. Krtań w takim wieku jakim jest Ola bywa bardzo niebezpieczna, ponieważ puchnie i dziecko może się udusić. Skierowano nas na oddział. Panie wbiły Oli wenflon, a ja płakałam razem z nią. Mała była przerażona. Łukasz został z mała w szpitalu a ja pojechałam szybko spakować jej rzeczy. Oli podano antybiotyk i dostała inhalacje. Była bardzo dzielna, a ja mogłam z nią zostać na oddziale przez cały czas. Spałam na dwóch złożonych fotelach, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Nigdy tak się o nią nie bałam. Łukasz przyjeżdżał zaraz po pracy prosto do nas. Po trzech dniach Ola została wypisana z zaleconym antybiotykiem.  

Umiejętności Oli:
- potrafi sama stać w łóżeczku

Wszyscy mówią, że Olka silna jest i duża. I mówią o niej "jaki ładny chłopiec", dlatego kupiliśmy kilka ubrań w różu i różowy wózek "parasolkę". Niemniej jednak tak wygląda dziecko które wciaga makaron w tempie ekspresowym z rosołkiem, klopsiki cielęce, pomidorówkę itd. Po prostu nasze dziecko lubi dobrze zjeść :)

piątek, 2 lipca 2010

Kąpiele, lody, spacery, życie bez pośpiechu, czyli lato w Krakowie


Oleśka uwielbia kąpiele na balkonie. Mogłaby się pławić w wodzie bez końca. W zasadzie nie o miejsce chodzi a o basen i wodę:






Ponieważ jest tak ciepło, leniwie, a na pewno przyjemnie zabraliśmy z Łukaszem naszą córkę na spacer nad Wisłą. Olka w te upały niechętnie chce ubierać skarpetki i buciki, dlatego nawet jej nie zmuszamy. Poza tym ona wiecznie trzyma nogi w górze, albo na oparciu wózka - jest strasznie wyluzowanym dzidziusiem:D

Na spacerze towarzyszyła nam ciocia Ewa, która uraczyła Oleśkę sorbetem jagodowym. Mała prawie sikała z radości po nogach. Dodam, że były to pierwsze w jej życiu lody. 





10.07.2010 - Byliśmy na Kazimierzu zahaczając o ogród botaniczny. Niestety w słońcu za długo nie dało się posiedzieć i pospacerować, a w cieniu żarły komary ;/  Olka uwielbia wałęsać się z nami po Krakowie. Jest bardzo towarzyska.



Olka pięknie pije przez słomkę, a nawet przez dwie słomki!












wtorek, 22 czerwca 2010

Olka odwiedza Babcię Stasię i Dziadka Grzesia


Jest bardzo ciepło więc wybieramy się do dziadków do Jaworzna posiedzieć w cieniu altany i spędzić miło dzień. Oleśka uwielbia i babcię i dziadka, ale to dziadek Grześ cieszy się większymi względami Oli :)  Chociaż i babcia Stasia jest na fali kiedy śpiewa piosenkę i Indianinie (U a le le). Olka jest w tedy w siódmym niebie :)
Olka robi stopą "żwirki muchomorki" :) Jest z niej taka śmieszka. Uwielbia jak się ją całuje w szyjkę, pęka wtedy ze śmiechu. Ciągle się pluje, a to oznaka, że idą kolejne zęby. 


Oleśka niedługo skończy 7 m-cy i ostatnio zauważyłam, że jak leży w łóżeczku wbrew własnej woli, to z szybkością karabinu maszynowego wyrzuca z siebie "mamamamamamamamamamamama" -Chcę wierzyć, że mnie woła :) Ponad to raczkuje do przodu i do tyłu, no i wreszcie nauczyła się przewracać z brzucha na plecy. Aaaaa, dzisiaj  moja mama dała swojej wnuczce po raz pierwszy jagody. Niech wasza wyobraźnia popracuje jak wyglądało pyszczydło Olki i wszystkie inne przynależności.

27.06. 2010 - wyjazd w Pieniny z Olką. Mała przepłakała pół dnia. Myślę, że jej idą zęby. Generalnie wyjazd można uznać za udany. 

sobota, 19 czerwca 2010

Pierwsza wizyta w Krakowskim ZOO

Kupiliśmy Oli nosidełko turystyczne mając nadzieję, że uda nam się połazić z nią trochę po górach. W końcu nadarzyła się okazja na przetestowanie gadżetu. Postanowiliśmy wybrać się do ZOO. Na dzień dobry powitały nas pawie. Ola była zadowolona jedynie przy małpach, przez resztę wycieczki marudziła do granic niemożliwości. Jedyne czym udawało nam się ją uspokoić to chrupki kukurydziane. W końcu zasnęła zmęczona u Łukasza na plecach.




wtorek, 15 czerwca 2010

Czerwcowe upały


Niemiłosierne upały w Krakowie. O 8mej, a najpóźniej o 9tej jesteśmy z Olą w parku. Tam mamy upatrzoną ławkę w cieniu. Siedzimy do 11-12tej. Olka robi sobie małą 30 min drzemkę, a ja czytam thriller medyczny "Grzesznik" kupiony w Biedronce;) Czas płynie tak wolno i błogo. Od dawna czuć w powietrzu lato:D  Po powrocie Olkę zazwyczaj dosypia dwie godziny. Moje dziecko ma niesamowitą intuicję i jak tylko przymknę oko na 5 minut z pokoju obok natychmiast dobiega głos rozbawionej Olki :) Nigdy ale to nigdy nie budzi się z płaczem, zawsze jest radosna i uśmiechnięta. Ola zasypia sama w pokoju. Po prostu ją kładziemy i zamykamy drzwi, a ona ucina sobie drzemkę. 

Ola je coraz więcej produktów. Nie gotuję jej jedzenia jałowego, je to co my, tyle, że gotowane. Jestem przeciwniczką miksowania, więc rozdrabniam widelcem. Poza tym Olka ma 6 zębów więc nie ma problemu. Póki co jeszcze łyka jak kaczor, ale próbuje czasami coś pogryźć. Z owoców Olka pochłania arbuzy i melony, gruszki, jabłka i banany. Pół truskawki też czasem dostanie. Nie ma póki co (odpukać w niemalowane) żadnych objawów uczulenia pokarmowego.

Przykładowy obiad (gotowane na parze)

1 klops z cielęciny (z porem) wielkości piłeczki do ping ponga
1 średnia marchewka
0,5 pietruszki
1 średni ziemniak
kawałek brokuła lub kalafiora


piątek, 7 maja 2010

Maj 2010

Oleńka rośnie jak przysłowiowych drożdżach. Dużo czasu spędzamy w mieszkaniu u babci Iwonki i dziadka Zdzisia, bo w naszym nie możemy wytrzymać temperatur panujących w Krakowie. Podjęliśmy też decyzję, że wynajmiemy naszą kawalerkę i przeniesiemy się do dziadków. Ola śpi już coraz czujniej i potrzebuje ciszy.

piątek, 30 kwietnia 2010

Mam zęby i nie zawaham się ich użyć

Olka jest zębatką. Ku naszej uciesze Oli pod koniec piątego miesiąca wyszedł Oli pierwszy ząbek bez większych przebojów. Zęba znalazła babcia Iwonka. Kilka dni później mama znalazła drugiego:) Postanowiłam odstawić Olę od piersi, zwłaszcza że i tak nie najada się już moim pokarmem i musimy ją dokarmiać Bebilonem.

Przez te kilka miesięcy karmiąc mojego koralika piersią, nauczyłam się, że banany, zielone ogórki szkodzą Oli. Na wszelki wypadek nie jadłam również niczego co wzdyma, a i moje ukochane pomidory poszły w kąt, bo raz mieliśmy akcję "zielona kupka".

Karmiąc Olę piersią powoli przyzwyczajaliśmy ją do różnego rodzaju smaków i zapachów. Raz dostała skórkę od chleba, raz żuła kabanosa. Na pewno jest fanką kaszek Bobovity (zwłaszcza waniliowych). Słoiczki się całkowicie nie przyjęły. Jadła tylko "gruszkę Williamsa" i nic poza tym. Wcale jej się nie dziwię, bo to takie jakieś jałowe, bez smaku. Wolę przygotowywać zupki i obiadki własnoręcznie. Nie wierzę, że coś co ma termin przydatności pół roku jest zdrowe i faktycznie takie super ekologiczne.
Ola bardzo lubi zapach cynamonu i wanilii, smak galaretki i sok z melona w każdej ilości. Wysysa to swoimi dziąsłami. Teraz muszę uważać, żeby nie odgryzła jakiegoś kawałka. Uwielbia też serek topiony z szynką. Jak na załączonym obrazku widać nie gardzi też kabanosem:D
Ola stara się być niezwykle samodzielna wyrywa nam swoją łyżeczkę z rąk i chce sama jeść.

niedziela, 25 kwietnia 2010

Chrzciny Olki

Postanowiliśmy w końcu ochrzcić naszego koralika. Wybraliśmy moja parafię i przy okazji wizyty u księdza ustaliliśmy datę naszego ślubu. Postanowiłam Olę ubrać w swoją sukienkę do chrztu i wcale nie żałuję swojej decyzji. Buciki niestety okazały się nieco za małe i Olka zrzuciła je w połowie ceremonii. Była bardzo dzielna i wcale nie płakała. Wujek Sebastian, który został Oli chrzestnym ojcem z całego tego przejęcia i powagi wylał na siebie cała stearynę ze świecy. Ponieważ chrzciny były w dniu kiedy chowano oficjeli w Krakowie po katastrofie w Smoleńsku, przedostanie się do restauracji przy Rynku okazało się porażką, jak zresztą obsługa itd. Niemniej jednak nie stanowiło to dla nas najmniejszego problemu.


Ola z pradziadkami

Ola z Rodzicami Chrzestnymi: ciocią Moniką i wujkiem Sebastianem





sobota, 10 kwietnia 2010

Kwiecień 2010

 Ślub Babci Iwonki i Dziadka Zdzisia
Tak sobie myślę, że Olka jest niesamowitą szczęściarą, bo miała okazję być na ślubie swoich dziadków:D
Niestety w dniu ślubu dowiedzieliśmy się o katastrofie w Smoleńsku. To był dramatyczny dzień dla Polaków, ale dla nas ta data zawsze będzie kojarzyła się z czymś wspaniałym. Ola była bardzo dzielna podczas ceremonii.
***************

Umiejętności Oli:
- potrafi pięknie robić "kosi kosi łapki"
- siedzi trzymana za rączki
- bardzo mocno trzyma główkę w górze
- obserwuje wszystko dookoła, jest bardzo ciekawska


czwartek, 18 marca 2010

Kaczusia i Tygrys

Olka uwielbia dwie swoje zabawki bez których się nie obejdzie:
- pomarańczowy tygrys od prababci Halinki

- żółta kaczusia od wujka Sebastiana i cioci Oli

Jest też biedronka (dzwonki rurowe), która robi furorę przywiązana do nosidełka. Olka godzinami potrafi się nią bawić i dzwonić. Lubi też leżeć na swoje macie edukacyjnej do tego stopnia, że czasem na niej zasypia.

Z czasem okaże się również, że nasza Olka nie zaśnie bez swojej różowej podusi którą dostała z zakopanego do cioci Ani.

piątek, 22 stycznia 2010

Kolędować małemu (małej)...

Pierwsza Kolęda Oli upłynęła w wyjątkowo miłej, pełnej serdeczności atmosferze. Ksiądz okazał się być zwykłym, normalnym, nie wścibskim człowiekiem. Ola podczas Kolędy zasnęła na moich rękach. Ksiądz widząc, że mała smacznie śpi, powiedział, że na niego czas i opuścił naszą szuflandię nie biorąc od nas "koperty", bo jak sam powiedział, mamy teraz sporo wydatków.

Cieszę, się że Łukasz jest z nami cały czas. Rozłąką w czasie mojej ciąży umożliwiła nam teraz na bycie razem przez 3 miesiące. Łukasza nie goniła praca, a ja miałam wielką pomoc w domu z jego strony. No i byliśmy razem całe trzy miesiące, uczyliśmy się i przyzwyczajaliśmy do życia w trójkę.


niedziela, 3 stycznia 2010

1-sze Święta Bożego Narodzenia i Sylwester

To nasze pierwsze wspólne Święta Bożego Narodzenia we trójkę. Ola dokazuje od samego rana, spina się i płacze. Jest marudna, a ja niewyspana. Zaczęłam analizować czy przypadkiem czegoś nie zjadłam, czegoś się nie napiłam. Fachowe oko mojej mamy i mamy Łukasza stwierdza, że Ola ma problem z brzuszkiem. Dochodzę do wniosku, że to ja musiałam jej czymś zaszkodzić co zjadłam. Analizuję raz jeszcze mój jadłospis... Przyczynkiem okazuje się plasterek ogórka który podkradłam Łukaszowi z kanapki. Ola cierpi przeze mnie, a ja nie mogę sobie tego wybaczyć. Jakie to szczęście, że otaczają nas ludzie, którzy nam pomagają, noszą Olusię i masują jej brzuszek. Dziękujemy babciom i dziadkom. Olesia zasnęła.


W święta odwiedza nas bliska rodzina z Bydgoszczy. Olka obserwuje wszystkich bardzo uważnie. Wszyscy są zachwyceni naszym Koralikiem.
Osobista choinka w naszej szuflandii :) W tle kącik naszego szkraba zrobiony własnymi rękami.


Pierwszy Sylwester Oli spędzony z rodzicami i znajomymi no i z Witkiem w drodze.