piątek, 8 czerwca 2012

Gaduła

Po powrocie do Polski naszemu dziecku rozwiązał się język. Nawija o wszystkim i bez przerwy, a że ostatnimi czasy budzi się o 5tej, więc mamy naprawdę interesujące poranki :) 

"Smok w kochu"

"Smok w kochu", czyli Olka bez swojego dydusia...
Do odstawienia Olce ukochanego dydusia zbierałam się już kilka dobry dni i ciągle szukałam pomysłu w jaki sposób to zrobić, żeby bolało jak najmniej. Jeszcze będąc w Holandii Ola zgodnie twierdziła, że smoczka odda małemu Adasiowi, żeby nie płakał, bo ona przecież jest już duża. W nagrodę miała otrzymać wymarzona hulajnogę z Kubusiem Puchatkiem. Niemniej jednak od kilku dni kładąc się do snu informowała mnie, że nie chce już hulajnogi i że nie odda dydusia. Postanowiłam iść na żywioł i po kryjomu obcięłam kawałek smoczka. Po czym przyniosłam Oli i powiedziałam, że się popsuł. Olka wpadła w szloch, krzyczała przez płacz: "Mamuniu, mamuniu, nieeeee, trzeba plasterek przykleić!!", po czym poleciała do kuchni, gdzie plaster jest ogólnodostępny. Tłumaczyłam Oli, że plasterek jest jak się skaleczy rączkę, albo nóżkę, ale mała nie przestawała płakać: "Mamuniu, uda się, uda się!". Potem wpadła na pomysł, że trzeba w takim razie kupić nowego smoka, ale przekonałam ją, że już nie ma takich dydusiów. Olka w histerii, krzyku i płaczu sama z siebie postanowiła wyrzucić felernego smoczka do kosza. No a jak już wyrzuciła, to się mocno przytuliłyśmy, Ola przyznała że jej smutno, a ja powiedziałam że mam dla niej coś na poprawę humoru i wyciągnęłam zza zasłony hulajnogę z Kubusiem Puchatkiem. Olka rozpakowała pudło pociągając nosem i wspominając dydusia, że jest wyrzucony do kosza. Z resztą przez resztę dnia też wspominała o smoczku. Potem skręciłyśmy hulajnogę, no i się zaczęło! Olka to urodzona "kierowniczka" hulajnogi! Po powrocie babci z pracy poszłyśmy we trzy na plac zabaw z ową niespodzianką. Ola świetnie radzi sobie z niesforną hulajnogą. Nikomu nie chce jej  pożyczać, ba... nawet nie pozwala jej dotykać dzieciom;) Po spacerze, był basen na balkonie. 
Wieczorem miałyśmy jeszcze drobną histerię w związku z brakiem smoczka, ale babcia dała radę. Poza tym plan był taki, żeby zmęczyć Olkę tak mocno, żeby zasnęła jak najszybciej i tak się stało. Babcia wzięła Oleśkę na kolana i ta wtulona w poduszkę i kołderkę zasnęła w kilka sekund. 

OLEŃKA ODSMOCZONA! :)