poniedziałek, 31 stycznia 2011

Babcia Stasia u Oli

W końcu udało nam się namówić Babcię Stasię, żeby nas odwiedziła. Była to nie lada wyprawa, bo babcia po raz pierwszy leciała samolotem, dlatego zabrała ze sobą wujka Amadeusza. Dotarli cało i zdrowo. Olka uwielbia spędzać czas z babcią. Mimo paskudnej pogody udało nam się pospacerować i pokazać nasze nowe zakątki.



czwartek, 27 stycznia 2011

Kitka

Mała Kitka uwielbia się czesać. Początki nie były łatwe, ale cierpliwość babci Iwonki i upór mamy dały efekt. Włosy Oli są nierówne, ale dajemy radę. Gumki na włosach potrafią być nienaruszone nawet przez kilka godzin. Czasami stawiamy włosy na cukier, a jak! :)







sobota, 22 stycznia 2011

Zosia samosia

Ola ciągle zaskakuje nas swoją chęcią bycia samodzielną. Potrafi już sama zjeść wszystkie posiłki. Nie trenowaliśmy jeszcze tylko jedzenia zupy łyżką, ale na to chyba jeszcze przyjdzie pora. Póki co śniadanko, obiadek i deser pochłaniane są całkowicie samodzielnie:D Rodzice pękają z dumy.


sobota, 15 stycznia 2011

Nogochwyt

Olka od samego początku chwyta wszystko nogami, zupełnie jakby była małpką:D

czwartek, 13 stycznia 2011

Niecierpliwa Bestyjka

Zauważyłam, że Olka należy do niecierpliwych i w tym miejscu biję się w pierś, chyba odziedziczyła to po mnie w genach. Jak tylko jej jakaś zabawka sprawia trudność, albo jest na coś zła, to rzuca zabawkami i rzeczami. Kiedyś podnosiłam i mówiłam, że "nie wolno". Teraz nie reaguję. Jedyny pozytywny aspekt to fakt, że za chwilę wraca do rzuconych ze złości zabawek i się nimi znowu bawi. Generalnie temperamentna bestia.

Pomocnica

Jak przystało na tradycyjną rodzinę polską, dzisiaj na obiad były kotlety schabowe i to nie byle jakie bo z polskiego prosiaka. Ola uwielbia spędzać czas w kuchni pomagając mi w różnego rodzaju czynnościach. Uwielbia sprzątać, myć, porządkować, a dziś odkryłam jej kolejną pasję "KLEPANIE KOTLETÓW".


czwartek, 6 stycznia 2011

Święta Bożego Narodzenia 2010 i Nowy Rok


Te święta spędziliśmy w Krakowie w  domu z jedymi dziadkami i drugimi i Niką (psem- ulubionym zwierzakiem Oli, zaraz po pluszowym tygrysku). Olka niestety po raz kolejny pluła rybą, ale pierożki smakowały jej ogromnie. Dałam jej 2 łyżki zupy grzybowej bo była bardzo aromatyczna, a wiem że grzybów nie powinno się dziecku podawać. Jedno jest pewne - Olka jest smakoszem. Mak na słodko też lubi. Z reszta chyba tylko za rybami nie przepada;) Kiedy rodzice i dziadkowie zajęli się rozmową nie zorientowali się, że Ola odwiedziła piaskownicę, czyli wielkiego kwiatka doniczkowego
. Tak nawiasem mówiąc: ziemia też jest smaczna. Obawialiśmy się o choinkę, ale nasza pociecha zmiażdżyła w rączce tylko dwie bombki i na szczęście bez uszkodzeń ciała. Prezentami szczerze mówiąc wcale nie była zainteresowana, za to kokardkami poprzyczepianymi do podarków baaardzo:) Jedna pofarbowała jej cała buzię na granatowo. Poszła spać o 20 tej i spała do 8mej rano. Aha, ukradła ze stołu dwie galaretki w czekoladzie. Jak pirania! Zorientowaliśmy się jak kończyła jeść drugą:) Szybka bestia jest! :)

Po świętach czekał nas powrót do Holandii. Na szczęście Olka jest typem podróżnika i cały czas się śmieje w samochodzie, śpiewa i gada z przerwami na sen. Wracaliśmy 15 godzin. O 1 szej w nocy dotarliśmy na miejsce. Olka położyła się chyba po 2 giej i spała do 10tej:) Niestety wstała już bardzo niewyraźna i marudna, bez apetytu, a jak moje dziecko nie je to znaczy jest chore. I wcale się nie myliłam. W sylwestra obniżaliśmy temperaturę paracetamolem dla dzieci bo miała 39,2. Siedziała jak nemo i było jej wszystko jedno co się dzieje dookoła. Zasnęła chyba dopiero o 11tej. A ja poszłam spać zaraz po niej. Nasze BU-BU przespało nowy rok i petardy, które huczały jak cholera a ja pomstowałam na Holendrów, że mi je puszczaja pod oknem. Mnie w każdym razie i mojego męża obudziły. Ola spała jak suseł. Przebudziła sie o 4tej, ale wzięłam ją do łóżka, a ona sie do nas przytuliła i spała do 11tej po południu. Wstała tym razem bez gorączki, ale osłabiona i pokładała się cały dzień, że o marudzeniu nie wspomnę. Okazało się, że wszystko się nałożyło na to moje biedne dziecię: po pierwsze na dwa dni przed wyjazdem byliśmy z nia na szczepieniu (odra, różyczka itp.), po drugie wychodzą ostatnie kły no i po trzecie mimo wszystko męcząca podróż. Dzisiaj jest dobrze, Olka nie ma apetytu jeszcze jak smok, ale czuję, że będzie jeszcze lepiej. W Holandii jest 5 na plusie, śniegu NIET, słońce wielkie więc juz bylismy na spacerze. Teraz ucięła sobie drzemkę z tatuniem, a ja mam czas tylko dla siebie....!!!! :) 

Olka ostatnio lubi mi się chować, to za zasłoną, to w szafie, raz prawie wlazła do pralki i nogi jej wystawały. Przeciska się też przez różnego rodzaju wąskie szczeliny, np. pod krzesełkiem, pod stolikiem tv czy ławą.
Wieczorami lubi czytać z tatą gazetę (mama ma w tym czasie wolne). Nauczyła się też piszczeć od kilku dni, chcąc coś wymusić.