wtorek, 31 stycznia 2012

Mąka w roli głównej

Dzisiaj robiłyśmy małą rozpylankę z mąką:D
Przygotowałam: pudło duże, pudło małe, piórko, słomkę, makaron, sitko, koraliki i mąkę.

Plan był taki:
1) przesypujemy łyżką przez sitko mąkę do dużego pudła, potem badamy, czy można przez to sitko przesiać duży makaron
(etap wykonany w 100%)
2) do niebieskiego pojemnika miałam nalać wody i miałyśmy sprawdzać co spada na dno pudełka (tj. koraliki), a co unosi sie na powierzchni (tj. piórko)
3) ponieważ Olka słabo mówi staram się jak mogę wykonywać chociaż namiastkę ćwiczeń logopedycznych, dlatego miałyśmy dmuchać przez kolorową słomkę w kierunku piórka i patrzeć czy się przesuwa po tafli wody czy nie.

Założony plan wykonałyśmy jedynie w 1/3, ale co się odwlecze to itd.

Olkę tak poniosło z mąką, że cała kuchnia, czarna wykładzina w całym domu i wszystko dookoła było białe. Olka pięknie przesypywała mąkę co uwieczniłam na zdjęciach, a potem poszła na żywioł, czyli sprawdzała co się stanie jak klaśnie w ręce brudne od mąki, jaką mąka ma strukturę, szukałyśmy zakopanych w misce skarbów tj. makaronu. Potem Olka wywróciła koraliki, które pięknie pozbierała a na koniec odkurzyła. Niestety mama musiała i tak przynieść większy odkurzacz. Niemniej jednak Olka była bardzo zadowolona z zabawy z mąką:) Polecam




piątek, 27 stycznia 2012

Świnka Peppa rulez

Olka przechodzi fascynację świnką Peppą, dlatego postanowiłyśmy dzisiaj wyprawić ją z przyjaciółmi na wycieczkę.


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Matematyka sensoryczna

Dziś gościły u nas kształty:) Olka pięknie segregowała trójkąty, prostokąty, kwadraty i koła. Zadziwiła mnie, bo sama uporządkowała małe koła do małych, a duże do dużych:D
Miałam zamiar z nią jeszcze robić zbiory segregując wszystkie figury kolorami, ale niestety napotkałam na jej niechęć, więc zaniechałam. Za to ułożyłyśmy wspólnie piękny obrazek.
... a zbiory kolorami zrobimy następnym razem:)


Obrazek

Antwerpia

Wczoraj byliśmy w Antwerpii. Generalnie rzecz ujmując miasto nas nie zachwyciło. Piękne stare kamienice przeplatają się z nieciekawymi mocno zdewastowanymi szarymi budynkami niczym z czasów PRL-u, no i wszechobecny bałagan działają na niekorzyść miasta. Wietrzna i deszczowa pogoda nie sprzyja spacerom, dlatego postanowiliśmy ten dzień spędzić w jakimś przyjemnym, osłoniętym od dżdżystej pogody miejscu. Nasz wybór padł na Aquatopię. Przyznam, że to cudowne miejsce przeznaczone w dużej mierze dla maluchów lubiących podwodny świat zwierząt. Szereg udogodnień tak prostych i tanich, a jakże przydatnych jedynie potwierdził nasze przekonanie, że w Polsce jesteśmy baardzo mocno w tyle. Przy każdym akwarium z rybami ustawione były taborety ze stopniem z Ikea (model BEKVÄM), dzięki temu maluchy mogły zobaczyć to co normalnie byłoby dla nich niedostępne, a co pozwala odciążyć rodzicom barki. Poza tym były tunele tylko dla małych, w których dzieciaki mogły obserwować dno gdzie pływały płaszczki (rodzice musieli chodzić na kolanach). Poza światem wodnym były legwany, węże i inne gady. Ola była zachwycona, zwłaszcza, że w Aquatopii były dwa miejsca gdzie dzieciaki mogły się wyszaleć, takie bzikolandy:) Jeśli ktoś z was będzie w Antwerpii to polecam bardzo.
http://aquatopia.be

Po pobycie w Aquatopii wybraliśmy się na rekonesans miasta. Olka chodziła z nami przez ponad 3 godziny. Umierałam z dumy, że jest taka dzielna, tym bardziej, że pół drogi biegła, chowając się w różnych zakamarkach:) Ma ostatnio bzika na punkcie gonienia się, chowania i szukania:D (btw. kiedyś weszła nam do szafy w Ikea i całe szczęście że widzieliśmy do której! Jak Łukasz otworzył szafę, naszym oczom ukazało się dziecie siedzące w koszyku na prowadnicach. 











czwartek, 19 stycznia 2012

Makaron w roli głównej

Dziś Ola robiła korale i przy okazji uczyła się nawlekać na sznurek. Myślę, że kolejnym etapem będzie przewlekanie przez dziurki sznurówek :) Niestety farb nie mam, bo pewnie pokolorowałybyśmy ten makaron, ale może następnym razem:D

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Olka w Gent

Zważywszy że Gent w Belgii jest od nas rzut beretem postanowilismy poszlajać się trochę wykorzystując promyki słońca:) Było podziwianie architektury, chodzenie po murkach, jedzenie lodów i herbatka w jednej z kafejek, a na koniec dnia obejrzeliśmy Klub przyjaciół Myszki Miki:D








wtorek, 3 stycznia 2012

Jadą wozy kolorowe taborami...

Wszyscy świętują, a my znowu w drodze. W zasadzie całe dotychczasowe życie Olki to jedna wielka podróż, która nie wiadomo gdzie się zakończy. Cofając się w czasie:
- lipiec 2009 (ciąża) - Ola leci ze mną do Szwecji do Łukasza. Przez cały lot była bardzo grzeczna, tylko od czasu do czasu wypinała pupkę do głaskania. Ale po wylądowaniu mała Oleśka dała mi popalić, ale tylko dlatego że przez cały dzień po prostu się nie ruszała jak to miała w swoim zwyczaju. Na szczęście wszystko wróciło do normy i na następny dzień Bu-Bu fikało koziołki
- maj 2010 - pakowanie pudeł i przeprowadzka do babci i dziadka 
- październik 2010 - wyjazd do Holandii (I)
- czerwiec 2011 - powrót do Polski
- styczeń 2012 - wyjazd do Holandii (II)
W międzyczasie oczywiście krótkoterminowe pobyty w kraju. 

Tak więc w tym roku praca mojego męża, a taty Oli zagnała nas do Holandii po raz drugi, z tym wyjątkiem tylko, że w zasadzie na samo południe kraju do prowincji Zelandia. Zanim tam jednak dotarliśmy, jeden dzień spędziliśmy w Belgii w mieszkaniu Łukasza. Podróż do Belgii jak zawsze minęła nam fantastycznie. Ola rewelacyjnie znosi jazdę samochodem. O ile krótkie dystanse może pokonywać w swoim foteliku za siedzeniem kierowcy, o tyle podróże 14 godzinne lubi spędzać na środku tylnego siedzenia mając pełne spektrum drogi. Za każdym razem zatrzymujemy się wyłącznie żeby zatankować i przy okazji coś zjeść, a i na stacjach na których Ola może pobrykać na placu zabaw, albo w "krejzolandach" wewnętrznych. Swoją drogą ciekawe czy są strony internetowe z informacjami, gdzie warto tankować jeśli chodzi o komfort podróży z dzieckiem? Muszę poszperać. Na dzień podróży wybraliśmy 31 grudnia. Kierowaliśmy się przede wszystkim brakiem ciężarówek na trasie, mniejszym natężeniem ruchu. I faktycznie przeczucie nas nie zawiodło. Trasy były czarne, ruch znikomy (czasami minęła godzina zanim kogokolwiek spotkaliśmy na trasie). Przed podróżą żartowaliśmy, że razem z Oleńska nowy rok powitamy na stacji benzynowej i tak własnie było. W baku było sucho a my panicznie szukaliśmy czynnej stacji benzynowej. Po dwóch próbach straciliśmy nadzieję, ale się udało i właśnie wtedy wybiła 12ta! NOWY 2012 ROK. 
Ola jest już taka dorosła. Rośnie w oczach, a czas zapitala jak głupi! Tam bardzo chciałabym zatrzymać każdą chwilę nieco dłużej...