Ola wymęczona przez cały dzień padła jak przysłowiowa "dziadkowa koza", a my szybciutko wbiliśmy się w nasze stroje i pojechaliśmy spotkać się w wesołym gronie. Wróciliśmy w nocy wchodząc do mieszkania na paluszkach, żeby przypadkiem nikogo nie obudzić. Kiedy tylko zamknęliśmy drzwi wejściowe z sypialni usłyszeliśmy: "Mamusia! Tatuń!". Naszym oczom ukazała się w sekund kilka, uradowana Oleśka. Z relacji babci wynika, że nasz Bąbel obudził się zaraz kiedy tylko wyszliśmy z domu. i dokazywał do 2 w nocy, czyli naszego powrotu. Kiedy babcia została "uwolniona" i poszła spać, a w jej ślady również i tata Oli, Mała kazała sobie zrobić wyskakującą grzankę i "gadać" z nią w kuchni przez kolejne pół godziny :) Uwielbiamy ją, bo jest w tym wszystkim niesłychanie urocza i wrażliwa, troskliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz