piątek, 30 marca 2012

Myszka Miki

Ola jest fanką Myszki Miki. Babcia Iwonka sprawiła przedwczoraj frajdę małej, bo przysłała nam książkę i dvd właśnie o Miki. Olka jak tylko otworzyła oczy rano, zawołała: "Maniuniu, cytaj Oi Miki Małs" :) Nasz koralik rozgaduje się coraz bardziej. Książkę znam już na pamięć, tak samo jak filmy, ale "mientka" jestem kiedy słyszę: MANIUNIU :) Ot taka mamusina słabostka!

Markerem jestem

Ten dzień, a raczej wieczór był wyjątkowy. Ola postanowiła poszerzyć swoja wiedzę z zakresu narzędzi kreślarskich. Otóż od stóp do głów wymalowała się niczym innym jak tylko MARKEREM. Dobrze wie, że nie wolno jej ruszać markerów, który leżą poza zasięgiem jej reki. Matka jednak okazała się naiwna sądząc, że górna półka jest wystarczająco wysoko. Olka albo podsunęła krzesełko i dosięgnęła mazak, albo nasze dziecko ma wyjątkowe zdolności lewitacji :) Tak czy inaczej, prawie doszorowałam dzieciaka, a ubranie... no cóż nie pozostaje mi nic innego jak jakiś odplamiacz i modlitwa do najjaśniejszej wywabiającej:) Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, ale nie było czasu, bo Olka czego się dotknęła, to zostawiała czarne plamy... Mały górnik!:D

czwartek, 29 marca 2012

Mamo!!!MUCHA!!!! AAAAA!!!

Wczoraj z ogródka wpadła do kuchni jak poparzona Olka ze łzami w oczach i krzykiem: "Mamooo, MUCHA!!! Aaaaa! I oczywiście polały się krokodyle łzy. Okazało się, że mucha to nic innego jak bąk, który sobie latał z kwiatka na kwiatek. Olka przerażona rozmiarami owada i odgłosem postanowiła się od tego dnia bać wszystkiego co lata oprócz samolotów, balonów i baniek. Jednym słowem "Huston mamy problem". Nie pozostaje nam nic innego jak liczyć, że Olka kiedyś w końcu zapomni. 

środa, 28 marca 2012

Huśtawki


O tym, że Olka jest fanka huśtawek wie każdy kto zna naszą córkę:D Zapewne uwielbienie do huśtania ma po swojej mamusi. W Axel jest cudownie wiosenna pogoda, a czasem mam wrażenie, że nastało lato. Chyba pora kupić Olce sandałki. Na huśtawki zaczynamy biegać od jutra. Zanim jednak pojawi się kalendarzowe lato, trochę chłodu z lutego i pobytu w Krakowie.

Uwaga śledzie OLKA JEDZIE!!!!

Mały wodopij



Ola co jakiś czas nas zaskakuje swoja samodzielnością. Jakiś czas temu zaczęła pięknie pić z kubka. Co prawda uwielbia swój DINDON (bidon) z którego namiętnie korzysta, ale jak tylko w jej zasięgu wzroku znajdzie się samotny kubek, dopada do niego i pazernie wypija do dna! 

poniedziałek, 26 marca 2012

"Ś"

Oleńska powiedziała dziś po raz pierwszy TATUŚ i MAMUNIA :)

Krótkie cięcie

Wczoraj po kolejnej urządzonej histerii w związku z myciem włosów przez Olkę, postanowiłam jej ulżyć w cierpieniu i tym oto sposobem dziecko ma obcięte włosy. Dodam, że krzywo i nożyczkami kuchennymi. Do dziś oswajam się z nową Olą. Tęsknię za jej lokami, ale jest światełko w tunel, bo włosy ciągle się kręcą:D




Olka krejzolka

Oleśkę od urodzenia śmieszą dziwne rzeczy a to np. mama nachylająca się nad nią, a to mop wokół którego biega, a to słowo kogel-mogel, kiedy misiek Boby puszcza bąka, kiedy ktoś kichnie, kiedy ucieka. Wymieniać można by w nieskończoność :) Uwielbiam kiedy śmieje się aż z żołądka! :D

Pisankowe kartki i odkrywanie Axel

Awaria samochodu popsuła nam sobotnie i niedzielne plany. Postanowiliśmy się jednak nie przejmować i improwizować:) Dalej przygotowując się do Świąt Wielkanocnych Ola wykonała samodzielnie piękne papierowe pisanki.





Po cierpliwym i żmudnym wyklejaniu pisanek, poszliśmy pod .... wiatrak i robiliśmy miliony baniek mydlanych na wietrze. Olka ma bzika na punkcie baniek. 
Kiedy wróciliśmy ze spaceru zjedliśmy sobie sielski anielski obiad w ogródku. Ola poprosiła a raczej umęczyła tatę, ażeby jej wyjął swój rower i kazała się wozić. Zgodziła się nawet, że będzie jeździła z nami na rowerze, w związku z tym zostanę wyposażona przez mojego męża w holenderską damkę z siedziskiem dla Olki. Wiąże się z tym również zakup bagażnika samochodowego na rowery. Najważniejsze jest to, że Ola wyraziła zapał do jazdy na rowerze:D

Kiedy już Olka nacieszyła się tatuchowym rowerem poszliśmy poznawać okolice Axel. Pogoda sprzyjała a czasu nie liczyliśmy, bo tu ściemnia się dopiero o 20/21-szej. Przy okazji spacerów odnaleźliśmy trzy fajne place zabaw dla dzieci, wiec chyba już nie ma pretekstu do narzekania na to miasto :) 

niedziela, 25 marca 2012

Dzień Świętego Patryka

W zeszłą sobotę mieliśmy przyjemność gościć w Gent w towarzystwie mocno europejskim. Zostaliśmy zaproszeni przez Łukasza współpracowników, którzy są Irlandczykami na Dzień Świętego Patryka. Podczas imprezy nie mogło również zabraknąć naszej Olki, która tylko potwierdziła nasze przekonanie, że jest cudownym dzieckiem. Była bardzo grzeczna, bawiła się ze swoim równolatkiem Conorem. Mała jest tak spragniona dzieci, że najchętniej zacałowałaby wszystkie na śmierć. Kiedy jeden z organizatorów wieczoru wyjął gitarę i zaczął na niej grać, nasze dziecko nie wiele myśląc popędziło na parkiet i zaczęło tańczyć, a potem tylko pomogło wujkowi Declanowi grać na gitarze. Była w centrum zainteresowania, publika biła jej brawo a Oleśka brylowała na salonach. Było niesamowicie pozytywnie :) 










piątek, 23 marca 2012

Dzidzilla gada i gada

W zasadzie jadaczka naszej córki się nie zamyka. Gada, gada i jeszcze raz gada co nas niezmiernie cieszy. Wczoraj siedząc leniwie w misce w ogródku prowadziła ze mną dialog:
Ola: (do Tygrysa) Skakuj!Siup!
Mama: Olu bawisz się z tygryskiem?
Ola: (usadowiając się w miednicy z pluszakiem)Tak, brum brum! 
Mama: A gdzie masz kierownicę?
Ola: No tu! (pokazuje na uchwyt miednicy)
Mama: A gdzie masz biegi?
Ola: Biegów ni ma...
Mama: Olu a gdzie zabierasz tygrysa na przejażdżkę?
Ola: Tatuch!
Mama: I co będziecie robić z tatą?
Ola: Am am!
Mama: A co będziecie jeść?
Ola: Maon!!! (Makaron to jedno z pierwszych słów jakie Ola wypowiedziała).

Olka uroczo mówi zwłaszcza że, wszystkie "ć", "ś" wypowiada jako "ch" i tym oto sposobem mamy:
Tatuś - Tatuch, 
Dyduś - dyduch
Miś - mich
itd.

Mała również uroczo nazywa swoich dziadków:
Iwonka - ONKA
Stasia - SIASIA
Marek - MAJEK
Zdziś - ZICH
Ggrześ - GECH

Olesia co raz bardziej tęskni za Polską i dziadkami. Dziś przyszła i oznajmiła mi:
"Mamo, Oa babi Mimi, brum" (mamo, Ola chce do Babci i Mimi). Rozczuliła mnie tym bardzo zwłaszcza, że święta tuż tuż, a my spędzimy je z dala od naszych rodzin. 

czwartek, 22 marca 2012

Zając i kurcze blade

Dziś po obiedzie zagościł u nas zając i kwoki ze swoimi kurczętami. Olka miała za zadanie wykleić zająca i przyporządkować wielkością kurczaki do swoich mam. Powoli zaczynamy liczyć:D 








A po szybkiej robocie poszłyśmy do ogórka podlewać nasze roślinki. W Oli obudził się instynkt prawdziwego ogrodnika amatora. Podlewałaby kwiatki co godzinę.


środa, 21 marca 2012

Mała Igam Ogam

Do ulubionych Olkowych bajek dołączyła niedawno IGAM OGAM. Nasz trzpiot do złudzenia przypomina małą "dziką" dziewczynkę:D Tym którzy nie widzieli polecam http://www.youtube.com/watch?v=GbzKjOys7cs

Przygotowania do Wielkanocy

Za oknem od dłuższego już czasu wiosennie a kalendarz nie kłamie... Zbliżamy się do Świat Wielkanocnych, które spędzimy (niestety) na obczyźnie. Niemniej jednak będziemy malowały pisanki, zrobimy koszyczek i znajdziemy w pobliżu polską mszę. Póki co powoli przygotowujemy się do jakże radosnych świąt. Na pierwszy ogień poszła kura z jajami:) Olka samodzielnie naklejała. Pomogłam jej tylko przy naklejaniu trawy i rysowaniu oka. Moim zdaniem jak na niespełna 2,5 latkę wyszło całkiem przyzwoicie. Jutro czeka na nas zajączek a w najbliższym czasie pisanki i kto wie, może nawet kartki świąteczne wykonane własnoręcznie! :D

poniedziałek, 19 marca 2012

Olka mały SĄSIAD

Olka od dłuższego już czasu przechodzi fascynację bajką "Sąsiedzi". Ogląda namiętnie wszystkie ale to wszystkie odcinki, chociaż do ulubionych należą: Meble na kółkach i Jajko wielkanocne, a także Automat do  napojów. Dzień bez Sąsiadów dniem straconym, więc jak tylko tata wchodzi do domu, Olka po ogromnym buziaku i powitaniu rzuca w kierunku taty hasło: Tatuch, Oa jajo i rzuca się do całowania tatusiowego laptopa. O dziwo, na mojego nawet nie spojrzy, mimo że leży cały dzień na stole. Olka ma z tatuniem swoje rytuały w których nie chcę im przeszkadzać:D Ale nie to mnie dziś rozbawiło do łez. 
Oprócz laptopa w salonie jest też moja wielka piłka do ćwiczeń, którą Olka chce codziennie pompować... również i dziś. Zbyłam ją, że nie da się wyjąć korka, po czym dziecko zginęło na sekundę w kuchni i wraca z wielkim nożem i zaczyna nim dłubać przy korku usiłując go podważyć. Nie byłoby w tym nic niestosownego oprócz tego, że Olka nie ma jeszcze nawet 2 i pól lat, no i że nigdy nie była naocznym świadkiem takiego zdarzenia. Skąd przyszedł jej taki pomysł do głowy nie wiem, ale mam wrażenie, że teraz może być tylko ciekawiej! :D 

czwartek, 15 marca 2012

Olka ogrodnik

Dziś z samego rana pojechałyśmy kupić kwiaty do naszego ogródka, który sukcesywnie będziemy powiększać o nowe okazy botaniczne:D Olka dzielnie pomagała przy sadzeniu, przesadzaniu, kopaniu i podlewaniu kwiatków:) 






A na koniec dnia Ola wykleiła takiego o to cudownego kwiatka!





wtorek, 13 marca 2012

Olka w Brugii

W końcu nastał weekend i zważywszy na piękną słoneczna pogodę wybraliśmy się całą rodziną do Brugii. Miasto niezwykle nas urzekło architekturą i panującym tam klimatem. Brugia ma nie wiele wspólnego z Krakowem, a jednak czuliśmy się tam jak w domu. ...i wszędzie unoszący sie zapach czekolady... nie byle jakiej, bo belgijskiej:D Ola chłonęła miasto jak gąbka wodę. Biegała, szalała, aż w końcu w jednym z zaułków spotkaliśmy grajka, który wydawał dźwięki z czegoś co przypominało woki. Olka była zafascynowana dźwiękami stanęła na środku i tańczyła, podskakiwała i biegała w rytm muzyki. A to własnie o tym grajku mowa: http://www.youtube.com/watch?v=f-2jpA_0TmA

Ola nie odpuściła w sklepie z czekoladą i tata kupił Oli lizaka, z którego mała cieszyła się chyba najbardziej w ciągu całego dnia. Zapewne wrócimy do Brugii i nie wykluczone, że w najbliższy weekend:)

                              



poniedziałek, 12 marca 2012

Mała gaduła

Ola rozgadała się na całego, zupełnie jak katarynka, albo jak perpetuum mobile. Powtarza wszystko co usłyszy, więc trzeba mocno uważać co się mówi w jej towarzystwie. Ostatnio do jej i tak szerokiego słownika dołączyły:

Oliaa - (kuzynka Oli) - Oliwka
Dadid - (kuzyn Oli) - Dawid
Lusia (koleżanka Oli) - Lua
Adach (brat Lusi) - Adaś
pingin - pingwin
baka - czapka
bubak - kupa
baba -  żaba

Z niecierpliwością wsłuchujemy się w każde jej słowo, czasami mocno wytężając szare komórki domyślając się o co naszemu małemu szczęściu chodzi:)

sobota, 10 marca 2012

Do Axel zawitało słońce

W końcu pierwsze wiosenne promyki słońca. Pół dnia spędziłyśmy w ogródku, rysując kredą... nie zawsze po chodniku:D Przy okazji szukania oznak wiosny znalazłyśmy całe mnóstwo biedronek, więc i to postanowiłyśmy wykorzystać i stworzyć własną biedronkę.










piątek, 9 marca 2012

Olka poliglotka

Ola fantastycznie posługuje się językiem holenderskim i angielskim. Wczoraj po odejściu od kasy zaskoczyła mnie tak, że o mało nie zbierałam zębów z podłogi. Olka powiedziała do kasjerki "Tot ziens" co oznacza "do zobaczenia". Często używa też na pożegnanie holenderskiego: daach, czy angielskiego bye bye. Pytana czy coś zrobi mówi: Okay! Kiedy prosi o ciastko mówi: "mamo, da mi cookie". Uwielbia przeglądać rysunkowy słownik Walta Disneya, który pamięta jeszcze moje dzieciństwo. Ma tam swoje ukochane strony m.in z kształtami i kolorami. Kolory zna perfekcyjnie, a co najśmieszniejsze wymawia je lepiej w języku angielskim aniżeli w ojczystym. Ulubiony kolor naszej Oli to purpple :) Dziś bawiąc się w ogródku i rysując kredą, pytam:
"Olu, narysowałam ci chmurki, podaj mi inną kredę to dorysuję jeszcze słonko. W jakim kolorze jest słoneczko?"
" Yellow" - odpowiedziała.
Umieram z dumy. Ola jest wspaniała, a nauka języków obcych przychodzi jej z niewiarygodna łatwością.

czwartek, 1 marca 2012

Temperatura

Oleńka od rana była bardzo spokojna co nas mocno zastanowiło. Nie wykazywała żadnych chęci do zabawy, zasiadła przed tv ze swoim tygrysem, dydkiem i podusią i w zasadzie przeleżała tak prawie cały dzień. Zmierzyłam jej temperaturę  - 39 stopni. Nie wpadamy w przesadę i popłoch. Podałam jej lekarstwo obniżające temperaturę, zrobiłam miksturę z oleju i tony czosnku i czekamy do jutra. Temperatura spadła do 37. Oby mała nam się nie rozchorowała na amen, bo w niedzielę wracamy do Holandii.