Ola w zasadzie nie widzi taty przez cały dzień, bo jak my przekręcamy się na drugi bok, to tata już wychodzi do pracy, a wraca dopiero o 18tej. Olka po 19:30 pada jak kawka, więc w tygodniu nie mają wspólnego czasu zbyt wiele. Jak Łukasz tylko otwiera drzwi, Ola stoi w przedpokoju i podaje mu kapcie, rzuca się na szyję, obcałowuje i jest gotowa do gonitwy. Dlatego do gonitwy, bo ich ulubioną zabawą jest bieganie wokół stołu, pod stołem itd. ewentualnie skakanie po łóżku w sypialni na górze. Czekam tylko, aż z którymś trzeba będzie jechać do szpitala na szycie głowy;) A tak poważnie to nawet nie staram się ingerować w ten "ichni" czas. Siadam sobie w kątku i zajmuję się swoimi sprawami. Dziś wykorzystując fakt, że Łukasz jest w trakcie obiado-kolacji rozpoczęliśmy rozmowę. Olka w tym czasie zachęcała tatę do biegania wokół stołu i strasznie marudziła, mimo kilkukrotnego upominania, że "tata musi najpierw zjeść obiad, żeby mieć siłę się z nią bawić". Nie zadziałało.
W końcu Łukasz mówi:
- "Oleczko, tatuś wie, że jesteś i wcale Cię nie ignoruje, tylko chce porozmawiać z mamusią przez chwilkę"
- "Z mamą NIE" - odpowiedziała stanowczo Olka.
- "A z kim?" - zapytał
- "Tata goń!"
No i weź bądź tu mądry co odpowiedzieć. Wcale się nie dziwię, że mała jest taka zaborcza o te półtorej godziny i swojego tatusia i nawet mi to nie przeszkadza:)